Recenzja: Rozświetlacz Ladycode by Bell

By | 00:59 11 comments





Produkty Bell dostępne są w większości małych drogeryjek ale także w Naturze, Hebe i Biedronce. 

Co do tego ostatniego sklepu... zapewne doskonale wiecie, że jakość produktów spada razem z ceną. Jednak nie w tym przypadku! :) 

Mój rozświetlacz dopadłam właśnie w biedronce, zupełnie przypadkowo i jego jakość całkowicie mnie zadowala ale o tym dalej! :)


Produkt bardzo fajnie współpracuje z aparatem i każdym rodzajem światła. Stosuję go na co dzień oraz w specjalnych makijażach na bloga czy okolicznościowych. Nie uczulił mnie, ani żadnej z osób, które malowałam. 

Jest to jeden z 'tanioszków', które szczerze polecam każdemu niezależnie od doświadczenia w makijażu. Doskonały produkt do nauki posługiwania się rozświetlaczem. W dodatku kosztuje nieco ponad dyszkę! 




Od dawna czaję się na rozsławiony Lou Manizer od The Balm choć jego cena jest dość wysoka. Mój obecny, jedyny rozświetlacz w sztyfcie średnio spisuje się w swojej roli, a więc już od jakiegoś czasu służy mi wyłącznie jako baza pod cienie oraz do łuku brwiowego. 

Szukałam taniej alternatywy dla wymarzonego Lou i już straciłam nadzieję, gdy w ręce wpadł mi Highlighter Glow Powder Skin z serii Ladycode od Bell.


Pudełeczko, w którym znajduje się rozświetlacz nie zachwyca kompletnie niczym. Totalnie nieefektowne, a wręcz wyglądające tandetnie. Srebrne napisy na przezroczystym wieczku odbijają światło przez co chcąc je przeczytać, musimy ustawiać je pod odpowiednim kątem, aby stały się widoczne. W dodatku szybko się ścierają... Jedyną zaletą tego opakowania jest fakt, że się zakręca. Ze spokojem możemy wrzucić je do kosmetyczki czy torebki, a ono nie otworzy się i nie narobi bałaganu. 

Kolor pudru jest niemalże biały z lekkimi tonami w kolorze cielistym. Całość jest dość mocno napigmentowana i początkowo obawiałam się, że stworzy to fatalną białą krechę na mojej twarzy. Moje obawy szybko się rozwiały i uznałam, że jest to produkt, którym nie można zrobić sobie krzywdy. Łatwo się rozciera, a nakładanie go pędzelkiem pozwala regulować efekt. 


Przy okazji chciałabym serdecznie zaprosić Was na mój profil MakeupBee. 
Publikuję na nim wszystkie makijaże, które tworzę, czyli znacznie więcej niż pokazuję tutaj na blogu. :)


Nowszy post Starszy post Strona główna

11 komentarzy:

  1. wiesz co, nie wypisuj głupot, bo akurat ten rozswietlacz nie jest dostępny w stałej ofercie bell , mozna go tylko kupic jako ladycode w ofercie dla biedronki, taka limitka dla biedronki, więc wprowadzasz ludzi w błąd, posiadasz niesprawdzone informacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam czytanie ze zrozumieniem mimo wszystko. :)

      Usuń
  2. Myślałam, że jest bardziej rozświetlający ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest rozświetlający, tylko ta panna nie potrafi się nim obsługiwać

      Usuń
    2. Kochany anonimie, proszę o odrobinę szacunku. Określenie 'ta panna' raczej mi nie odpowiada!

      Nataszo, tak jak napisałam, efekt można spokojnie dostosowywać do własnych potrzeb. Ja na co dzień preferuję delikatne rozświetlenie ale zdecydowanie można wyciągnąć z niego duużo więcej. :)

      Usuń
  3. Jak można napisać, że w przypadku biedronki za niską ceną kryje się niska jakość? I kosmetyki tam dostępne, i artykuły spożywcze produkowane są przez jedne z wiodących polskich marek! Jak jakość Ci nie odpowiada to tam nie kupuj i nie udawaj ważnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. daj spokój, ona nawet nie wie , co wypisuje na swoim blogu, brednie i herezje

      Usuń
    2. Ciekawy monolog jak podejrzewam. :) W przypadku ogromnej ilości produktów, te produkowane dla biedronki są znacznie gorsze jakościowo. Polecam poszukać na blogach porównań, myślę że to rozjaśni nieco Twoje poglądy.

      Usuń
  4. Chciałam go kupić, ale ciągnie nie mogę na niego trafić. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. mam go, teraz mnie kusi MUA :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam go i jestem z niego bardzo zadowolona :) tani i bardzo użyteczny :)
    crazy--dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Miło mi będzie, jeśli zostawisz komentarz. :)

Chętnie odwiedzę też Twój blog, więc proszę o link (bez zbędnego komentarza!).